Home
Prezentacje
Wspomnienie
Źródła
 
Home
Wacław Szubert - ze Słupi pod Kępnem nad Morze Północne (ORP ORZEŁ)
Oceny: / 29
KiepskiBardzo dobry 
Redaktor: Łukasz Kamiński   
08.01.2014.

Wacław Szubert - ze Słupi pod Kępnem nad Morze Północne…

 

SZUBERT WACŁAW urodził się 28 września 1909 r. w Słupi pod Kępnem. Był panieńskim synem Eleonory, córki Jana i Katarzyny Szubertów. Potwierdza to treść aktu urodzenia nr 190, wystawiony w Baranowie 30 września 1909 r.: W obecności niżej odpisanego urzędnika stanu cywilnego, pojawił się dzisiaj, tożsamość znana urzędnikowi, robotnik Johann Szubert, zamieszkały w Słupi, wyznania katolickiego. Zgłosił, że niezamężna robotnica Eleonora Szubert, wyznania katolickiego, zamieszkała u zgłaszającego w Słupi, w mieszkaniu zgłaszającego dnia 28 września 1909 r. o godzinie 5:30 urodziła chłopca oraz że dziecko otrzymało imię Wacław. Zgłaszający oświadczył, że był obecny przy porodzie Eleonory Szubert.

Wacław Szubert zasłynął dzięki służbie na okręcie podwodnym ORP „Orzeł”. Należał do pokolenia, któremu przyszło żyć w trzech jakże różnych epokach – urodził się pod zaborem, dorastał w wolnej Polsce i wreszcie był świadkiem wybuchu wojny i doświadczył jej grozy, tracąc to co najcenniejsze – swoje życie. Jego rodzinny dom w Słupi (obecnie opuszczony) stoi nadal przy drodze krajowej nr 11.

Będąc dorastającym chłopcem lubił, gdy nazywano go Władziem. Był wzorowym i oddanym bratem. Jego młodsza, przyrodnia siostra Waleria wspominała, że kształtował jej osobowość i był jej najlepszym doradcą i powiernikiem panieńskich kłopotów. Poświęcał się również, pokrywając koszty jej wykształcenia. Siostra Wacława wspomina dalej, że dzieciństwo miał jak wszystkie dzieci z tego okresu, smutne i pracowite. Jego wychowaniem zajmowali się dziadkowie Szubertowie, matka Eleonora utrzymywała się z dorywczych prac w okolicznych majątkach ziemskich, wyjeżdżała za pracą nawet do Berlina. Wacław – Władzio pracował w tak zwanej „mączkarni”, czyli składzie mąki znajdującym się naprzeciwko jego domu[1].

W 1919 lub 1920 r. Eleonora Szubert poślubiła uczestnika Powstania Wielkopolskiego, Jana Wawrzyniaka[2]. Z małżeństwa tego przyszło na świat przyrodnie rodzeństwo Wacława Szuberta: wspominana siostra Waleria (ur. w 1920 r.), Jan (ur. 1925 r.) i najmłodszy Henryk (ur. w 1932 r.). Jan Wawrzyniak wyjechał w początkach lat 20. do pracy do Nowego Bytomia (dziś dzielnica Rudy Śląskiej). Po pewnym czasie w ślad za ojczymem na Śląsk wyjechał młody Wacław, który podjął pracę w Hucie „Pokój”[3]. W 1930 r. Eleonora Wawrzyniak wraz z pozostałymi dziećmi wyprowadziła się do męża na Śląsk.

W czasie pobytu w Nowym Bytomiu Wacław Szubert otrzymał powołanie do odbycia służby wojskowej w Marynarce Wojennej, która trwała 27 miesięcy. Dla młodego poborowego wezwanie to było nie tylko obowiązkiem, ale stało się również wielką przygodą. Służbę w Marynarce Wojennej rozpoczął 21 października 1929 r. Po jej odbyciu zafascynowany morzem, a ponadto skuszony wizją stałej i pewnej pracy zdecydował się zostać zawodowym marynarzem. W odradzającej się polskiej Marynarce Wojennej służył na okręcie transportowym i szkoleniowym „Wilia”, na niszczycielach „Wicher”, „Burza”, „Grom”, „Błyskawica” i w końcu na pierwszych polskich okrętach podwodnych „Ryś” i „Żbik”[4]. Wacław Szubert posługiwał się legitymacją marynarską nr 1030 wydaną 15 maja 1936 r. przez Kadrę Floty.

Marynarze kierowani do służby na okrętach podwodnych należeli do marynarskiej elity. Byli to ludzie sprawdzeni, odznaczający się wysoką sprawnością oraz odpornością psychiczną i fizyczną. Musieli być również ludźmi żelaznej dyscypliny. Wacław Szubert dosłużył się stopnia mata zawodowego i był artylerzystą, posiadał na liście marynarzy służących w Marynarce Wojennej RP numer 1269/A[5]. Mimo tak wielu doświadczeń i poznanych okrętów ciągle stała przed nim największa przygoda, która na trwale zapisała jego nazwisko na kartach historii i która niestety przyniosła mu wiele niebezpieczeństw, zakończonych śmiercią.

Latem 1938 r. polscy marynarze, głównie starsi i młodsi podoficerowie, byli wysyłani do Holandii, gdzie w stoczni „De Schelde” w Vlissingen mieli uczestniczyć w uruchamianiu silników i kompletowaniu załogi najnowszego polskiego okrętu podwodnego "Orzeł". Ci wykwalifikowani specjaliści mieli zostać gospodarzami poszczególnych działów na nowoczesnej jednostce. Wacław Szubert został skierowany do Holandii w lipcu 1938 r., mając objąć na „Orle” dział artylerii[6].

Interesujące dzieje powstania i służby ORP „Orzeł” wymagają poświęcenia mu nieco dłuższej uwagi. Okręt ten zbudowany został ze środków w większości pochodzących ze składek społeczeństwa na Fundusz Obrony Morskiej[7]. Był to ewenement w skali światowej. Polskie społeczeństwo borykające się z biedą i kryzysem gospodarczym lat trzydziestych potrafiło zdobyć się na ogromne wyrzeczenie finansowe dla wzmocnienia polskiej floty wojennej, będącej zbrojnym ramieniem Polski nad wąskim polskim wybrzeżem. Świeżo odzyskana niepodległość była dla obywateli wartością nadrzędną; rozumiano również znaczenie dostępu do morza i budowy portu w Gdyni, jako gospodarczego okna na świat. Planowano zamówić budowę dwóch okrętów podwodnych. W czerwcu 1935 r. FOM zebrał sumę około 5 mln zł - blisko połowę całkowitych kosztów budowy „Orła”, która miała zostać przeznaczona na jak najszybszą jej realizację. Odbudowująca się po okresie zaborów i zniszczeń wojennych Polska nie posiadała odpowiedniej stoczni. Postanowiono więc wybrać inne państwo. Swe oferty zaproponowały stocznie: francuska, angielska, amerykańska, szwedzka i holenderska, spośród których wybrano ostatnią, najkorzystniejszą. Konstrukcja okrętu została opracowana przy współpracy holenderskich i polskich specjalistów marynarki wojennej. Holendrzy zgodzili się na pokrywanie przez Polskę większej części kosztów budowy, uzbrojenia i wyposażenia dwóch okrętów podwodnych, obliczanego na około 21 mln złotych, polskimi produktami rolnymi. Chodziło głównie o jęczmień browarniany, którego nadwyżek eksportowych Polska nie mogła nigdzie ulokować. Ten przedwojenny offset był bardzo mądrym rozwiązaniem, które powinno być wzorem dla dzisiejszych polityków. Ponadto umowa zobowiązywała stocznie holenderskie do sprowadzenia z Polski różnych surowców i półfabrykatów, jak stal, blachy, połowę potrzebnych motorów elektrycznych, akumulatorów i kabli. Blachę dostarczać miała między innymi Huta „Pokój”, w której pracował kiedyś Wacław Szubert.

Końcową wersję kontraktu na budowę polskich okrętów podwodnych podpisano 29 stycznia 1936 r. w Hadze. Stronę polską reprezentował w imieniu rządu kontradmirał Jerzy Świrski. 

W dniu 15 stycznia 1938 r. nastąpiło uroczyste wodowanie nowego okrętu, którego matką chrzestną została generałowa Jadwiga Sosnkowska. Podczas ceremonii okręt otrzymał nazwę "Orzeł". Z Polski przybyły liczne delegacje i dziennikarze. Ze strony holenderskiej przybyli delegat ministra handlu i przemysłu, szefowie sztabu i służby zaopatrzenia holenderskiej Marynarki Wojennej, były wiceminister obrony, przedstawiciele przedsiębiorstw żeglugowych i zjednoczenia stoczni oraz dyrekcja i pracownicy stoczni De Schelde. Przez następne miesiące trwały prace nad montowaniem instalacji i urządzeń okrętowych, wyposażenia i uzbrojenia. W dniu 23 sierpnia 1938 r. okręt wyszedł pierwszy raz w morze. Dowodzili nim przydzieleni oficerowie holenderscy, resztę załogi stanowili Polacy, nie licząc pracowników stoczni. W tym pierwszym rejsie brał z pewnością udział Wacław Szubert, przebywający od ponad miesiąca w Holandii.

Po powrocie do stoczni 30 września 1938 r. "Orzeł" został ponownie zadokowany. Po licznych próbach torpedowych, pomiarach szybkości i maksymalnego zanurzenia 2 lutego 1939 r. w basenie stoczni Vlissingen odbyło się oficjalne przekazanie okrętu i uroczyste podniesienie polskiej bandery wojennej. Nowoczesna jednostka osiągała prędkość nawodną 20 i podwodną 9 węzłów, jej zasięg pływania wynosił 7000 mil morskich przy możliwości 3-miesięcznego przebywania poza bazą. Maksymalna głębokość zanurzenia wynosiła 80 m. Przyszłe wydarzenia pokażą, że „Orzeł” był znacznie wytrzymalszy, ponieważ w chwilach niebezpieczeństw schodził na znacznie większą głębokość.

Kliku polskich marynarzy sprowadziło do Vlissingen swoje żony i dzieci, natomiast Wacław Szubert poznał w Vlissingen Holenderkę o imionach Adrianna Dora Kool - wysoką, szczupłą brunetkę. Za zgodą dowództwa marynarki oboje zawarli ślub. Połączyło ich tak wielkie uczucie, że Adrianna bez uzyskania zgody swoich rodziców wyjechała za mężem do nieznanej sobie Polski. Wacław nazywał swą żonę z polska „Joasią”.

W sobotę 5 lutego "Orzeł" opuścił Vlissingen i udał się w sztormowych warunkach w rejs do Polski. Do portu w Gdyni zawinął 7 lutego. Trzy dni później, 10 lutego, w czasie obchodów Święta Marynarki Wojennej „Orła” i jego załogę witały wielotysięczne tłumy Gdynian i mieszkańców całego Pomorza. W uroczystościach tych brał udział również Wacław Szubert. Gdy Wacław przypłynął na „Orle” do Gdyni, czekała tam na niego w porcie jego ukochana Adrianna. Wacław niezwłocznie napisał list do siostry Wali z prośbą o przyjazd do Gdyni po to, by dotrzymywać towarzystwa Adriannie w czasie jego długich rejsów. Wala, ucząca się w liceum i aktywnie działająca w harcerstwie przyjechała do Gdyni dopiero 2 sierpnia 1939 r., były to niestety ostatnie dni pokoju. Adrianna znała słabo niemiecki, który lepiej opanowała Wala, ucząc się go w szkole. Z kolei Wala posługiwała się zaledwie podstawami francuskiego, który znakomicie znała jej bratowa. Te różnice nie przeszkadzały im w porozumiewaniu się i wzajemnym poznawaniu. 

Pół roku, które minęło od przybycia "Orła" nad polskie wybrzeże do wybuchu wojny, okręt spędził w większości na morzu, będąc w stałym pogotowiu, na rejsach patrolowych i obserwacyjnych. Dla Wacława Szuberta i całej załogi był to ciężki i wyczerpujący okres, który jednak pozwolił im nabrać niezbędnego doświadczenia i praktyki morskiej. Marynarze odpowiednio zgrani i zżyci ze sobą stanowili od tej pory sprawnie działający zespół bojowy. Wacław Szubert mocno przeżywał fakt, że w domu czekała na niego żona.

Zbliżała się nieuchronnie wojna, sytuacja polityczna Polski była coraz bardziej napięta. Świadczył o tym incydent z 18 sierpnia. O poranku nad gdyński port wojenny nadleciał samolot Luftwaffe. Wacław Szubert pełnił akurat służbę na zacumowanym do brzegu „Orle”. W pełnej napięcia sytuacji, jako szef artylerii okrętowej, wydał rozkaz oddania salwy, która przepłoszyła intruza. Początkowo za samowolną decyzję bez konsultacji z wyższym dowództwem otrzymał karę 24 godzin ścisłego aresztu, jednak zwolniono go z jej odbycia w uznaniu sumiennie pełnionej służby i zachowania pełnej gotowości bojowej.

Wojna zbliżała się nieuchronnie. W dniu 24 sierpnia 1939 r. zarządzono mobilizację w Dywizjonie Okrętów Podwodnych[8]. Niezwłocznie wmontowano detonatory do wszystkich torped, uzupełniono jeszcze wszelkie inne zapasy i części zamienne, przyjęto znaki tożsamości, sanitarne pakunki osobiste oraz walutę zagraniczną do kasy okrętowej.

Wacław Szubert po raz ostatni widział swą siostrę Walerię w Gdyni 25 sierpnia 1939 r. Przybył wówczas ze służby do swego mieszkania w Gdyni – Kamiennej Górze z przedstawicielem ambasady holenderskiej, któremu powierzył bezpieczeństwo swej żony. Swą siostrę Walę poprosił o niezwłoczny wyjazd do rodziców na Śląsk. Wiedząc o zarządzonej mobilizacji był już pewny, że dni pokoju są policzone.

W dniu wybuchu wojny 1 września 1939 r. ORP „Orzeł” wyszedł z portu wojennego w Gdyni i w wynurzeniu udał się w rejon wyznaczonego planem „Worek” sektora, który znajdował się na Zatoce Gdańskiej[9]. Po drodze odebrał rozkaz zanurzenia. W przeznaczone sobie miejsce przybył dopiero o godz. 14.00. Płynąc na głębokości peryskopowej, okręt został wykryty i zaatakowany przez Niemców bombami głębinowymi, które nie wyrządziły mu żadnych szkód. W kolejnych dniach „Orzeł” patrolował swój sektor. W dniu 4 września dowódca okrętu komandor podporucznik Henryk Kłoczkowski podjął decyzję o samowolnym opuszczeniu swego sektora i wydał rozkaz płynięcia na północ w kierunku szwedzkiej wyspy Gotlandii. W trakcie tego przejścia „Orzeł” był kilkakrotnie bombardowany przez niemieckie samoloty. W rejon Gotlandii dotarł 6 września. Wobec narastającej przewagi niemieckiej na Bałtyku dowódca podjął decyzję o kontynuowaniu rejsu na północ.

W dniu 7 września "Orzeł" wpłynął na pole minowe, które udało mu się przejść bez szwanku. Rozwój sytuacji i narastające dolegliwości zdrowotne dowódcy źle wpływały na morale załogi. Komandor Kłoczkowski nie przyjmował żadnych pokarmów, osłabł fizycznie i psychicznie. W dniu 10 września z „Orła” nadano meldunek do dowódcy dywizjonu komandora porucznika Aleksandra Mohuczego o chorobie kapitana, uniemożliwiającej mu sprawne dowodzenie „Orłem”. Dowództwo floty poleciło wysadzić kapitana w neutralnym porcie i działać załodze pod rozkazami jego zastępcy kapitana Jana Grudzińskiego lub podejść na Hel celem zamiany dowódcy. Kmdr ppor. Kłoczkowski zdecydował się zawinąć do portu w Tallinnie, stolicy Estonii, gdzie stanął na redzie 14 września około godz. 21.30. Nazajutrz władze Estonii zgodziły się na wejście „Orła” do tallińskiego portu i jego 24-godzinny pobyt. Poinformowano również, że wyjście naszego okrętu może nastąpić w 24 godziny po opuszczeniu portu przez niemiecki statek transportowy "Thalassa", który akurat znajdował się w Tallinnie. Komandor Kłoczkowski przewieziony został do szpitala, a na "Orła" przybył oficer estoński i poinformował kapitana Grudzińskiego o warunkach pozostania w porcie. Większość załogi zeszła na ląd, gdzie udali się najpierw do łaźni, a potem na przegląd medyczny. Do szpitala zabrano jeszcze jednego członka załogi, mata Barwińskiego. Na „Orle” dokonano demontażu sprężarki celem jej naprawy. W tym czasie obok "Orła" zacumowała estońska kanonierka (okręt artyleryjski) "Laine".

Niemieckie naciski na Estonię wzrastały. Popołudniu na okręt ponownie przybył estoński oficer z oddziałem marynarzy informując, że okręt zostaje internowany. Załoga „Orła” zniszczyła tajne dokumenty. Okręt został przeholowany w głąb portu. Załodze zostały odebrane mapy, dziennik nawigacyjny oraz broń ręczna, unieruchomiono ponadto radiostację. Nazajutrz estońscy marynarze zabrali z „Orła” część torped i zamek do działa 105 mm oraz amunicję. Dzień później, 17 września kontynuowano dalsze rozbrajanie okrętu, głównie torped, których zabrano z okrętu czternaście sztuk spośród dwudziestu znajdujących się na okręcie.

Praktycznie od początku internowania niezłomna załoga polskiego okrętu planowała ucieczkę, która nastąpiła 18 września. O godzinie 3.00 Polacy obezwładnili dwóch estońskich strażników, przecięli cumy i wypłynęli z nieprzyjaznego portu. Estońscy marynarze po pewnym czasie odkryli ucieczkę i natychmiast otwarli ogień z karabinów maszynowych i dział artylerii nadbrzeżnej. Okręty estońskie podjęły też pościg, ale  "Orzeł" zdołał wyjść z portu i zanurzył się, kierując się na należące do Finlandii Wyspy Alandzkie. Kpt. Grudziński powiadomił dowództwo marynarki o ucieczce i braku szyfru i map. 19 września z Londynu załoga „Orła” odebrała komunikat o swojej ucieczce i kłamliwym niemieckim oskarżeniu polskiej załogi o zamordowaniu dwóch estońskich wartowników. Załoga w odpowiedzi 21 września u wybrzeży Gotlandii wysadziła na ląd estońskich marynarzy całych i zdrowych, zaprzeczając niemieckiej propagandzie. Zaopatrzono ich przy tym w prowiant, obaj Estończycy otrzymali również po 50 dolarów z kasy okrętowej na pokrycie kosztów powrotu do swej ojczyzny. Przez kolejne 9 dni „Orzeł” patrolował okolice Gotlandii, kierując się w końcu 30 września na wyspę Olandię, w rejonie której przebywał od 1 do 6 października. W tych dniach podczas próby storpedowania niemieckiego statku "Orzeł" wszedł na mieliznę. Manewrując w celu jej opuszczenia został zaatakowany przez niemiecki wodnosamolot, jednak szczęśliwie nie został uszkodzony. Kpt. Grudziński podjął 7 października decyzję o przejściu do Anglii przez cieśniny duńskie: Skagerrak, Kattegat, Sund, Wielki Bełt i Mały Bełt, w których głębokość toru wodnego wynosi do 15 m. Przedzieranie się przez ten niezwykle niebezpieczny akwen trwało do 12 października. Tego dnia „Orzeł” minął ostatnią z cieśnin i skierował się do Anglii. Nieznajomość rozmieszczenia angielskich pól minowych nie pozwalała załodze odetchnąć ani na chwilę po ostatnich wyczerpujących przeżyciach.  Szczęśliwie w dniu 14 października o godz. 06.00 z okrętu nadano sygnał rozpoznawczy i orientacyjną pozycję. Po pięciu godzinach w odległości 30 mil morskich od Isle of May "Orzeł" spotkał się z brytyjskim niszczycielem "Valorous", który doprowadził go do portu w Rosyth, będącego bazą brytyjskiej Royal Navy.

Bałtycka odyseja „Orła” trwała 44 dni. W opinii wielu historyków, marynarzy i znawców morza, ucieczka z Estonii i przedostanie się do Wielkiej Brytanii w trakcie działań wojennych i panowania nieprzyjaciela na Bałtyku uważane są za największy i jedyny tego typu wyczyn na świecie w całej historii okrętów podwodnych. Żaden okręt służący w morskich głębinach nie powtórzył takiego osiągnięcia. 

W Rosyth podczas II wojny światowej stacjonowały polskie jednostki, które przedostały się do Wielkiej Brytanii z Bałtyku we wrześniu 1939 r. (niszczyciele „Burza”, „Błyskawica” i „Grom”). Rosyth stało się również bazą dla „Orła” po ucieczce z Tallinna. W dniu 16 października "Orzeł" przybył do stoczni w szkockim mieście Dundee, gdzie odbywał się remont „Wilka”, drugiego polskiego okrętu podwodnego, który dotarł do Wielkiej Brytanii.

 „Orzeł został również poddany niezbędnym naprawom, gdyż jego ostatnie losy odbiły się na stanie okrętu. Miał między innymi liczne nieszczelności, postrzelony kiosk i wyszczerbione pióra śruby. W trakcie remontu 16 listopada 1939 r. do Dundee przybył Wódz Naczelny gen. Władysław Sikorski wraz z Ministrem Spraw Zagranicznych rządu RP na uchodźstwie Augustem Zaleskim oraz Kontradmirałem Jerzym Świrskim. Ważni goście odwiedzili załogę „Orła”. Wódz Naczelny odznaczył marynarzy, w tym również Wacława Szuberta, Krzyżem Walecznych.

W dniu 1 grudnia zakończono remont „Orła”, który popłynął do Rosyth. W bazie tej wszedł w skład Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych i otrzymał rozpoznawczy znak taktyczny 85-A. Polskiej załodze przydzielono brytyjskiego oficera łącznikowego i dwóch podoficerów. Tydzień później, 8 grudnia 1939 r., władze brytyjskie oficjalnie ujawniły, że w Wielkiej Brytanii przebywają polskie okręty podwodne "Wilk" i "Orzeł".

Był to moment, w którym Wacław Szubert mógł wreszcie poinformować swych bliskich, że żyje. Z Wielkiej Brytanii będącej w stanie wojny z Niemcami nie sposób było prowadzić korespondencji. Za pośrednictwem szwajcarskiego Czerwonego Krzyża, przesyłał więc wiadomość, że przebywa w Anglii. Choć pytał o los swej rodziny, nie sposób było przesłać z okupowanej Polski żadnej odpowiedzi do niego. Tymczasem okrucieństwo wojny i niemiecki terror dotknął również jego bliskich. Gestapo aresztowano jego ojczyma Jana Wawrzyniaka, byłego powstańca wielkopolskiego, który już 30 października 1939 r. został osadzony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie. Szybko doprowadzono go do śmierci, zginął bowiem 2 stycznia 1940 r.

Adrianna Szubert przebywała jeszcze w okupowanej Polsce. Jedynym sposobem nawiązania łączności z nią były kraje neutralne. Wacław Szubert wysyłał listy do teściów do Vlissingen w Holandii, a ci przesyłali je do córki do Polski.

W dniu 9 grudnia 1939 r. „Orzeł” wyszedł z bazy w eskorcie brytyjskiego konwoju. Dzień później, 10 grudnia 1939 r., dowódca „Orła’, kapitan Jan Grudziński został uhonorowany przez króla Jerzego VI odznaczeniem Distinguished Service Order. Do dnia 20 grudnia 1939 r. "Orzeł" eskortował dwa konwoje na wodach brytyjskich. Jeszcze przed końcem roku "Orzeł" wziął udział w kolejnej eskorcie konwoju z Lerwick na Szetlandach do portu Bergen w Norwegii. Konwój ten wypłynął 29 grudnia 1939 r. i powrócił do Portu Firth of Forth w Wielkiej Brytanii 4 stycznia 1940 r.

W dniu 18 stycznia 1940 r. po przystosowaniu wyrzutni torpedowych „Orła” do brytyjskiego kalibru 533 mm okręt wyszedł na swój pierwszy 16-dniowy patrol w rejon Skagerraku. W lutym 1940 r. „Orzeł” udał się w swój drugi patrol u wybrzeży Norwegii. W marcu okręt odbył dwa patrole w rejonie wybrzeży Norwegii i Holandii.

W dniu 26 lutego 1940 r. bazę Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth odwiedził król Wielkiej Brytanii Jerzy VI, który wizytował wszystkie okręty, w tym również „Orła”. Władca rozmawiał z polską załogą.

W marcu 1940 r. udało się Adriannie Szubert opuścić Polskę. Drogą przez Holandię dotarła do Rosyth. Na powracający z patrolu po Morzu Północnym Wacława czekała ogromna niespodzianka, gdy na nadbrzeżu czekała na niego żona.

W swój kolejny, piąty patrol u wybrzeży Norwegii „Orzeł” wyszedł 3 kwietnia 1940 r. W dniach 4-5 kwietnia okręt płynął wynurzony do wyznaczonego sektora, 6 kwietnia "Orzeł" zanurzył się w godzinach rannych i przebywał w zanurzeniu do wieczora. Po wynurzeniu kontynuował rejs do wyznaczonej pozycji. W dniu następnym, 7 kwietnia dotarł w rejon sektora, który miał patrolować.

Nastał pamiętny dzień 8 kwietnia 1940 r. Około godz. 11.00 w rejonie Lillesand załoga „Orła” zauważyła statek transportowy kierujący się ku wybrzeżom Norwegii. „Orzeł” zbliżył się do płynącej jednostki, co pozwoliło odczytać nazwę statku "Rio de Janerio" i niewyraźnie zamalowany port macierzysty Hamburg. Statek płynął bez bandery. Po wynurzeniu „Orzeł” nadał sygnał międzynarodowym kodem zatrzymajcie natychmiast wasz statek, kapitan z papierami na okręt podwodny. Niemcy rozpoczęli jednak grę na czas, ponieważ w pobliżu znajdowały się ich kutry które płynęły z pomocą. Niemiecki statek zwiększył prędkość kierując się ku brzegom norweskim. W tej sytuacji "Orzeł" ruszył w pogoń i oddał dwie serie ostrzegawcze z karabinu maszynowego. Statek zatrzymał się, nadając jednocześnie przez radio sygnały wzywające pomoc. Wobec tego Polacy nadali kolejny sygnał opuścić natychmiast statek, za pięć minut strzelam torpedę. Dowódca niemieckiego statku zignorował ten sygnał. W związku z czym odpalono torpedę, która o godzinie 12.05 trafiła w prawą burtę statku. Po ataku na pokładzie statku pojawili się żołnierze, którzy zaczęli opuszczać statek. Chwilę później od strony brzegu zauważono dwie małe jednostki i samoloty. „Orzeł” zanurzył się odpalając drugą torpedę. Była ona celna i trzy minuty po trafieniu o godzinie 13.18 statek zatonął. Kapitan Grudziński powiadomił admiralicję o ataku, po czym „Orzeł” oddalił się kontrolując dalej swój sektor. Jeszcze tego samego dnia o godzinie 23.00 załoga ”Orła” wysłuchała angielskiego komunikatu radiowego informującego o zatopieniu "Rio de Janeiro" .

W następnych dniach „Orzeł” kontynuował patrol, podczas którego napotykał liczne niebezpieczeństwa. W dniu 10 kwietnia rano zauważył niemieckie trałowce, na które zdecydowano się przeprowadzić atak torpedowy. Po wystrzeleniu torped, „Orzeł” został zaatakowany bombami głębinowymi z samolotu i musiał się zanurzyć. Wieczorem okręt wyszedł na głębokość peryskopową i wtedy zauważono tylko dwa trałowce. 11 kwietnia „Orzeł” zauważył konwój składający się z dużego statku ochranianego przez okręty wojenne. Zanim przystąpił do ataku, został zlokalizowany przez niemiecki samolot, który obrzucił nasz okręt bombami głębinowymi. Kilka godzin trwało tropienie „Orła”, wynurzył się dopiero wieczorem na głębokość peryskopową. Okazało się wówczas, że prąd morski zniósł okręt do fiordu. W nocy „Orzeł” wynurzył się i rozpoczął ładowanie akumulatorów. Po północy został zauważony przez niemieckie okręty, które rozpoczęły kilkunastogodzinne poszukiwania, w czasie których zrzucono kilkadziesiąt bomb głębinowych. Uciekając przed nimi "Orzeł" zanurzył się na krytyczną głębokość 91 metrów. Pod wieczór okręt wyszedł na głębokość peryskopową i po stwierdzeniu braku nieprzyjacielskich okrętów wynurzył się. Pozostając w wynurzeniu, 13 kwietnia w południe okręt niespodziewanie został zaskoczony przez niemiecki samolot patrolujący. Na zanurzenie było zbyt późno, wobec czego "Orzeł" otworzył ogień z broni pokładowej. Był to moment, w którym sprawdzić miał się dział artylerii pokładowej pod dowództwem mata Szuberta. Udało się, ponieważ nieprzyjacielski samolot oddalił się i okręt mógł się spokojnie zanurzyć. Wieczorem dostrzeżono trzy niemieckie ścigacze. W tym dniu okręt przebywał łącznie 20 godzin w zanurzeniu. Niemcy prawdopodobnie poszukiwali polskiego okrętu, gdyż w rejon sektora patrolowanego przez „Orła” ściągali swe siły.

W dniu 14 kwietnia „Orzeł” został ponownie wykryty i obrzucany bombami głębinowymi. Podczas unikania bomb, „Orzeł” zanurzył się na głębokość 96 m. Dzień później, 15 kwietnia miały miejsce ponowne ataki na okręt. W dniach 10-15 kwietnia okręty i samoloty niemieckie rzuciły łącznie wokół „Orła” 111 bomb głębinowych i lotniczych. Na szczęście nadszedł koniec patrolu, 16 kwietnia okręt obrał kurs powrotny do bazy, cumując w Rosyth 18 kwietnia 1940 r.

W tym czasie, gdy Wacław Szubert zmagał się z niebezpieczeństwami służby, przebywając na Morzu Północnym, jego żona Adrianna po przedostaniu się do Wielkiej Brytanii, urodziła w kwietniu 1940 r. córeczkę, której nadała imię Elżbieta. Ojcowskie szczęście Wacława Szuberta trwało niestety bardzo krótko.

Po uzupełnieniu zapasów, paliwa i amunicji „Orzeł” wyszedł w swój szósty patrol po Morzu Północnym, który trwał od 28 kwietnia do 11 maja 1940 r. W dniach 12-22 maja 1940 r. trwał kolejny postój okrętu w bazie w Rosyth, podczas którego zamontowano nowe zamki do działa 105 mm, nadesłane z fabryki Boforsa ze Szwecji.

Pamiętnego dnia 23 maja 1940 r. tuż przed północą ORP „Orzeł” wyszedł z bazy w Rosyth w swój ostatni patrol w rejon na zachód od wylotu cieśniny Skagerrak – gdzieś pomiędzy wschodnim wybrzeżem Szkocji a południowym wybrzeżem Norwegii (bliżej tego ostatniego) – „Orzeł” prawdopodobnie znalazł się w wyznaczonym mu na patrol sektorze 25 maja.

W dniu 1 czerwca o godzinie 15.06 wysłano z bazy drogą radiową na „Orła” sygnał nakazujący zajęcie sektora sąsiedniego. Niestety załoga okrętu nie potwierdziła odbioru sygnału. Dzień później, o godzinie 10:02 wysłano kolejne sygnały, również nie potwierdzone. W dniu 5 czerwca o godzinie 16:03 z Rosyth nadano radiowy rozkaz o powrocie do bazy w dniu 8 czerwca. I tym razem „Orzeł” nie potwierdził odbioru tego rozkazu. Wobec faktu, że „Orzeł” nie powrócił z patrolu, a na nadany radiowy sygnał podania aktualnej pozycji nie było odpowiedzi, został on 8 czerwca 1940 r. uznany za zaginiony, co oficjalnie ogłoszono 9 czerwca. Kierownictwo Marynarki Wojennej RP 11 czerwca 1940 r. wydało komunikat następującej treści: Z powodu braku jakichkolwiek wiadomości i nie powrócenia z patrolu w określonym terminie okręt podwodny Rzeczypospolitej Polskiej Orzeł uważać należy za stracony.

Następnego dnia Brytyjczycy wystosowali do Polskiej Marynarki Wojennej list, w którym pochwalili i wysoko ocenili wojenną działalność "Orła": Dzielność i wydajność, które towarzyszyły Orłowi przy wykonywaniu jego służby, zasługują na najwyższą pochwałę, a rola, jaka przypadła okrętowi, była bardzo wartościowym udziałem w wysiłku wojennym sprzymierzonych.

Przyjmuje się, że ORP „Orzeł” ze swą dzielną załogą, wśród której znajdował się mat Wacław Szubert, zaginął podczas patrolu pomiędzy 25 maja a 1 czerwca 1940 r. Prawdopodobnie stało się to 25 maja, kiedy to brytyjskie stacje nasłuchowe usłyszały silny wybuch na 57° szerokości północnej i 3°40' długości wschodniej, czyli w rejonie, gdzie znajdował się okręt. Istnieje wiele hipotez na temat przyczyn zatonięcia „Orła”. Najbardziej prawdopodobne są dwie z nich. Pierwsza mówi o tym, iż „Orzeł” wszedł na nowo postawione pole minowe, o którym nie zdążono go poinformować (25 maja); druga zaś sugeruje, że okręt został zatopiony przez bombę lotniczą, gdyż w tym okresie, według przechwyconego przez Anglików komunikatu radiowego, niemiecki samolot zatopił na Morzu Północnym aliancki okręt podwodny (29 maja). Inną zaskakującą hipotezą jest ta, wedle której „Orzeł” został omyłkowo zatopiony przez aliancki (najprawdopodobniej holenderski) okręt podwodny, zaś cały ten incydent został zatuszowany przez władze brytyjskie z obawy przed reakcją polskich władz i żołnierzy[10]. Żadna z wymienionych hipotez nie została potwierdzona, z uwagi, iż do tej pory wraku „Orła” nie odnaleziono. Być może potrzeba jeszcze wielu lat, by ostatecznie wyjaśnić tajemnicę zaginięcia „Orła”.

         W marcu 1941 r. cała załoga „Orła” została pośmiertnie awansowana. Mata Wacława Szuberta mianowano bosmanmatem. Jednocześnie wraz z cała zaginioną załogą nasz bohater odznaczony został Medalem Morskim.

Adrianna Szubert po wojnie zamieszkała w Rotterdamie. Wyszła ponownie za mąż, w 1973 r., po kilku latach znów owdowiała. Rzadko wymieniała listy ze swą szwagierką Walerią Topol, siostrą Wacława. Elżbieta, córka Wacława i Adrianny Szubertów, nosiła pierwsze nazwisko po ojcu i drugie po mężu, nazywała się Szubert de Molle. W chwili pisania tej książki żona Wacława Szubert, jak również jego córka od dawna nie żyły. Jego siostra Waleria Topol, która spędziła wakacje 1939 r. w Gdyni i widziała go po raz ostatni tuż przed wybuchem wojny, zmarła w 2007 r. Jak relacjonuje córka Walerii Topol - Jolanta Marczak, jej matka do końca życia bardzo ciepło wspominała swego przyrodniego brata, jako człowieka niezwykle opiekuńczego i dobrego.

Waleria Topol wraz z mężem była obecna w 1973 r. na odsłonięciu pomnika Ofiar II wojny światowej w Słupi pod Kępnem, na którego tablicy znalazło się imię i nazwisko jej brata. Pomimo starań mieszkańców Słupi na uroczystość z przyczyn politycznych z Holandii do Polski nie mogły przyjechać żona i córka Wacława Szuberta.

Pamięć o słynnym polskim okręcie podwodnym jest ciągle żywa. Poświęcono mu dziesiątki artykułów prasowych i kilka książek. W 1958 r. powstał w reżyserii Leona Buczkowskiego film wojenny „Orzeł”, przedstawiający losy załogi okrętu. W 2012 r. Narodowy Bank Polski wprowadził do obiegu monetę z serii „Polskie Okręty” upamiętniającą okręt podwodny „Orzeł”, o nominale 2 zł wykonaną ze stopu Nordic Gold. Ponadto od wielu lat odbywają są poszukiwania okrętu, prowadzone zarówno przez okręty Marynarki Wojennej, jak i ekspedycje cywilne. W ostatnim czasie prasę i telewizję zaalarmowały informacje o odnalezieniu wraku „Orła”. Na Morze Północne wypłynął na początku czerwca 2013 r. okręt ratowniczy Polskiej Marynarki Wojennej ORP „Lech” z misją rozpoznania wraku. Hydrografowie i nurkowie dokonali dokładnych oględzin, które pozwoliły stwierdzić, że badany okręt to nie „Orzeł”.

Jako ciekawostkę warto podać, że na okręcie podwodnym ORP „Orzeł” razem z matem Wacławem Szubertem służył starszy marynarz Maksymilian Rudolf Kuhn (ur. w 1918 r., do służby wstąpił ochotniczo w 1938 r., na „Orle” pełnił funkcję torpedowego i minera), pochodzący z niedalekiego Podzamcza koło Wieruszowa. Łącznie na „Orle” służyło dziesięciu doświadczonych marynarzy pochodzących z południowej Wielkopolski (głównie z Jarocina). Wszyscy w 1940 r. odeszli na wieczną wachtę. Cześć pamięci tych odważnych ludzi.

 

Źródła: Archiwum Państwowe w Gdańsku – Oddział w Gdyni (księgi meldunkowe) – sygnatura 682/5769B s. 1; kopia aktu urodzenia Wacława Szuberta (ze zbiorów Mariana Lorenza z Kępna); list Walerii Topol (Wali Topolowej) z domu Wawrzyniak, siostry przyrodniej Wacława Szuberta do Feliksa Skąpskiego, Ruda Śląska, 28 maja 1973 r.; Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, Gdańsku 1998, Pertek J., Wielkie dni małej floty, Poznań 1976; Wykaz poległych i zmarłych Żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Obczyźnie w latach 1939 – 1945.



[1] Właściciel składu mąki, Wacław Skąpski, skupował zboże, które hurtem przewoził do młyna na przemiał. Otrzymaną mąkę sprzedawał okolicznym mieszkańcom. 

[2] Jan Wawrzyniak urodził się 3 czerwca 1898 r. w Kostowie (powiat Kluczbork). Jako że Eleonora Szubert mieszkając w Słupi pracowała w okolicznych majątkach ziemskich, można przypuszczać, że zatrudniona była również w należącym do rodu Szembeków majątku Siemianice. Wioska ta graniczy z Kostowem, być może właśnie tam poznali się Eleonora Szubert i Jan Wawrzyniak.

[3] Huta „Pokój”  – huta żelaza znajdująca się w Nowym Bytomiu, dzielnicy Rudy Śląskiej. Powstała w 1840 r. W 1933 r. uruchomiono w hucie linię produkcyjną do walcownia cienkiej blachy na zimno konstrukcji Tadeusza Sendzimira. W czasie dwudziestolecia międzywojennego huta "Pokój" była największą hutą żelaza w Polsce.

[4] ORP „Błyskawica” – polski niszczyciel, wprowadzony do służby w Marynarce Wojennej RP w 1937 r. We wrześniu przedostał się do Wielkiej Brytanii. Uczestniczył w działaniach II wojny światowej od pierwszych do ostatnich dni walk w Europie, operując na Atlantyku, Morzu Północnym i Morzu Śródziemnym. Brał udział między innymi w kampanii norweskiej i ewakuacji Dunkierki, bitwie o Atlantyk, operacjach Torch i Overlord. W maju 1946 r. został przejęty przez Royal Navy, pod polską banderę powrócił 1 lipca 1947 r. Po remoncie i przezbrojeniu powrócił do czynnej służby pełniąc funkcję okrętu flagowego Marynarki Wojennej. Na jego pokładzie szkoliły się kadry polskiej floty. Po awarii kotłowni w 1967 r. uznano kolejny remont za nieopłacalny i od 1969 r. pozostawał w Świnoujściu jako stacjonarny okręt obrony przeciwlotniczej. Od 1 maja 1976 r. zakotwiczony jest w Porcie Gdynia jako okręt muzeum. Jest najstarszym na świecie zachowanym niszczycielem. W 1987 r. został odznaczony Krzyżem Złotym Orderu Virtuti Militari, a w 2012 r. Medalem „Pro Memoria”.

[5] Mat − wojskowy stopień podoficerski w polskiej Marynarce Wojennej, odpowiadający kapralowi w Wojskach Lądowych i Siłach Powietrznych. Jego odpowiedniki znajdują się także w marynarkach wojennych innych państw.

[6] W skład artylerii „Orła” wchodziło: 1 działo 105 mm Boforsa w obracalnej masce przed pomostem, 1 podwójne automatyczne działko przeciwlotnicze 40 mm Boforsa (opuszczane do szybu wodoszczelnego) oraz 1 podwójny przeciwlotniczy najcięższy karabin maszynowy 13,2 mm Hotchkiss.

Armata morska szwedzkiej firmy Bofors wz. 36 kalibru 105 mm była podstawowym uzbrojeniem artyleryjskim okrętów podwodnych ORP "Sęp" i "Orzeł". Armata umieszczona była przed kioskiem w zamkniętej obudowie. Armata przeciwlotnicza Bofors 40 mm została skonstruowana przed rozpoczęciem II wojny światowej. Polska zakupiła armaty tego typu w Szwecji już w 1935 r., następnie produkowano je w Polsce na licencji szwedzkiej. Działo odznaczało się dobrymi właściwościami balistycznymi i było skuteczne w walce z celami powietrznymi na pułapie do 3000 m. Polska jako jedyna używała armat przeciwlotniczych Bofors 40 mm w wersji morskiej, które w konfiguracji sprzężonej zamontowane były na ORP „Gryf”, ORP „Błyskawica”, ORP „Orzeł”, ORP „Sęp”.

[7] Fundusz Obrony Morskiej (FOM) został utworzony w styczniu 1933 r. w celu pomocy przy rozbudowie polskiej Marynarki Wojennej. Fundusz prowadził zbiórkę pieniędzy wśród społeczeństwa w kraju i za granicą. Do  października 1937 r. zebrano około 8 mln zł, które przeznaczono na zakup okrętu podwodnego "Orzeł". Do stycznia 1939 r. zebrano ok. 2,5 mln zł, które miały wspomóc budowę ścigaczy morskich.

[8] Dywizjon Okrętów Podwodnych był pododdziałem polskiej Marynarki Wojennej. Utworzony został 1 maja 1932 r. zarządzeniem Szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej. W jego skład wchodziły okręty podwodne typu „Wilk”: ORP "Ryś", "Wilk" i "Żbik", a także torpedowiec ORP "Kujawiak" (jako okręt szkolny, później okręt-baza i okręt-cel) oraz okręty pomocnicze ORP "Lwów" i ORP "Sławomir Czerwiński". W 1939 r. uzupełniono go o duże, oceaniczne jednostki typu „Orzeł”: ORP "Orzeł" i "Sęp". Kolejne dwa okręty podwodne budowane były we Francji, ale nie zdążono ich ukończyć przed wybuchem wojny. Miejscem bazowania był port wojenny Gdynia, a dowódca Dywizjonu bezpośrednio podlegał dowódcy Floty, kontradmiraowi Józefowi Unrugowi. Stan osobowy dywizjonu na dzień 1 września 1939 r. wynosił: 32 oficerów oraz 302 podoficerów i marynarzy, w tym 26 oficerów i 257 podoficerów i marynarzy na pokładach okrętów podwodnych; 5 oficerów przydzielonych było do Sztabu Dywizjonu, a 1 oficer oraz 45 podoficerów i marynarzy stanowiło rezerwę.  We wrześniu 1939 roku wszystkie okręty podwodne wzięły udział w obronie Wybrzeża realizując plan "Worek". ORP "Wilk" i "Orzeł" zdołały przerwać niemiecką blokadę i przedostać się do Wielkiej Brytanii, zaś ORP "Żbik" "Ryś" i "Sęp" zostały internowane w Szwecji.

[9] Plan "Worek" przewidywał działania polskich okrętów podwodnych na Morzu Bałtyckim w wypadku zaatakowania wybrzeża przez znaczne siły morskie wroga. Działania miały obejmować wykonywanie ataków torpedowych na wojenne okręty niemieckie ostrzeliwujące Hel lub biorące udział w desancie. Zgodnie z zasadami prawa międzynarodowego, atak na statki był – według planu – dozwolony wówczas, gdy jednostka byłaby uzbrojona lub płynęła w konwoju. W innych przypadkach należało zapewnić załodze możliwość ewakuacji, co zmuszało atakujący okręt do wynurzenia i narażało go na wykrycie oraz zniszczenie.

Sektor okrętu ORP "Orzeł" znajdował się wewnątrz Zatoki Gdańskiej i obejmował obszar do linii Jastarnia - ujście Wisły. Na wschód od tej linii miał operować ORP "Wilk". Pozostałe trzy okręty otrzymały sektory na północ od Mierzei Helskiej; ORP "Sęp" do 10 mil morskich na północ od Rozewia, zaś ORP "Żbik" i ORP "Ryś" w kierunku południowo-wschodnim od sektora "Sępa". Okręty dla uniknięcia wzajemnych nieporozumień, otrzymały oddzielne sektory dla nocnego ładowania akumulatorów. ORP "Sęp" na zachód od swego rejonu, ORP "Orzeł" w głębi Zatoki Gdańskiej, zaś pozostałe okręty na północ od swoich sektorów.

Wobec braku możliwości dokonania skutecznych ataków, ciągłego nękania przez wrogie lotnictwo i okręty oraz rosnącej liczby usterek technicznych, dowódcy kolejnych jednostek decydowali się na opuszczenie swych sektorów i tym samym przerwanie realizacji planu "Worek". ORP "Ryś", "Sęp" oraz "Żbik" zostały internowane przez Szwecję. ORP "Orzeł" został przejściowo internowany w Estonii, jednak po ucieczce przedostał się do Anglii. ORP "Wilk" dopłynął do Anglii po opuszczeniu Morza Bałtyckiego.

[10] Wersja o zatopieniu ORP Orzeł przez holenderski okręt podwodny 25 maja 1940 r. około godz. 23.00  pochodzi od członka załogi "Orła", mata Feliksa Prządaka, który nie wziął udziału w ostatnim patrolu. Zainteresowanych odsyłam do lektury książki Jerzego Pertka, Dzieje ORP Orzeł, ostatnie, czwarte z kolei wydanie pochodzi z Gdańska z 1998 r.

 

Wacław Szubert w mundurze marynarza.

(źródło fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 295)

Budowa „Orła” w stoczni w stoczni „De Schelde” w Vlissingen.

(fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 29)

 

Niszczyciel ORP ”Błyskawica”, na którym początkowo służył Wacław Szubert.

(fot. Wikipedia – ORP Błyskawica, stan na 2012 r.)

 

Załoga „Orła” podczas wieczerzy wigilijnej w lokalu stoczni w Vlissingen.

Wacław Szubert siedzi za stołem, zaznaczony obwódką z prawej strony.

(źródło fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 48)

 

ORP „Orzeł” wpływa przed południem 10 lutego 1939 r. do portu w Gdyni.

(źródło fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 51)

 

 

Obsługa działa 100 mm na ORP „Wilk”. Na „Orle” zamontowano podobne działo, ale kalibru 105 mm znanej szwedzkiej firmy zbrojeniowej Bofors.

Szefem artylerii okrętowej „Orła” był mat Wacław Szubert

(fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 158)

 

 

ORP „Orzeł” – podwójne, sprzężone działo przeciwlotnicze Bofors kaliber 40 mm.

(źródło fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 54)

 

Wacław Szubert, szef artylerii pokładowej „Orła” przy dziale 105 mm Bofors.

(źródło fot. - kadr z filmu dokumentalnego „ORP Orzeł w akcji” – www.youtube.pl)

 

ORP „Orzeł” powraca 18 kwietnia 1940 r. do bazy ze zwycięskiego patrolu. Widoczne śródokręcie i kiosk okrętu z numerem taktycznym „85 A”.

(źródło fot. Pertek J., Dzieje ORP Orzeł, str. 199)

 

Plan "Worek" wyznaczający działania polskich okrętów podwodnych z Dywizjonu Okrętów Podwodnych na Morzu Bałtyckim w wypadku zaatakowania wybrzeża przez znaczne siły morskie wroga. Działania miały obejmować wykonywanie ataków torpedowych na wojenne okręty niemieckie ostrzeliwujące Hel lub biorące udział w desancie. Sektor okrętu ORP "Orzeł" znajdował się wewnątrz Zatoki Gdańskiej i obejmował obszar do linii Jastarnia - ujście Wisły. Na wschód od tej linii miał operować ORP "Wilk". Pozostałe trzy okręty otrzymały sektory na północ od Mierzei Helskiej; ORP "Sęp" do 10 mil morskich na północ od Rozewia, zaś ORP "Żbik" i ORP "Ryś" w kierunku południowo-wschodnim od sektora "Sępa". Okręty dla uniknięcia wzajemnych nieporozumień, otrzymały oddzielne sektory dla nocnego ładowania akumulatorów. ORP "Sęp" na zachód od swego rejonu, ORP "Orzeł" w głębi Zatoki Gdańskiej, zaś pozostałe okręty na północ od swoich sektorów.

 

Moneta 2 zł „Orzeł”.

Awers i rewers monety NBP z 2012 r.

(ze zbiorów autora)

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wkrótce więcej ilustracji...