Home
Prezentacje
Wspomnienie
Źródła
 
Home
Pogranicze językowe północnej Opolszczyzny
Oceny: / 51
KiepskiBardzo dobry 

Łukasz KAMIŃSKI

Pogranicze językowe północnej Opolszczyzny

            Północna Opolszczyzna od wieków dzieliła losy wraz ze Śląskiem, jako jego integralna część. Nie sposób więc przedstawić granicy językowej północnej Opolszczyzny bez ukazania walki o język polski na tle całego Śląska, który od czasów rozbicia dzielnicowego Polski kilka razy zmieniał przynależność państwową. Oprócz Piastów władali tu Przemyślidzi, Luksemburgowie, Jagiellonowie, Habsburgowie, Hohenzollernowie. Krzyżował się tutaj oprócz języka polskiego i niemieckiego także czeski.
W wyniku wojen śląskich toczonych w latach 1740 – 1763 dostał się Śląsk pod panowanie pruskie. Opanowanie tej bogatej prowincji ułatwiło Prusom sięgnięcie po przewodnictwo w Rzeszy i umocnienia statusu mocarstwa. Mieszkańcy natychmiast odczuli twardą, pruską rękę, rozpoczęła się polityka zmierzająca do zniemczenia Ślązaków. 
            Stan badań nad problemem granicy językowej polsko – niemieckiej w północnej Opolszczyźnie i w ogóle na Śląsku, stoi na bardzo dobrym poziomie; zakres języka polskiego na Śląsku w XIX w. wielokrotnie był przedmiotem szczegółowych dociekań i omówień w literaturze. Prowadzone dotąd nad tą kwestią badania zgromadziły już sporą ilość opracowań. 
          Wszystkie źródła dotyczące zasięgu polszczyzny na Śląsku są pochodzenia niemieckiego, mają charakter urzędowy (państwowe, kościelne), ale żadne z nich nie zasługują na pełną wiarygodność. Pomniejszają bowiem, choć w różnym stopniu, liczebność polskiej ludności, zawężają terytorialny zasięg jej zamieszkiwania. Różnica polega tylko na większym lub mniejszym stopniu niezgodności z rzeczywistym stanem rzeczy.
Rozróżniamy dwa rodzaje źródeł. Pierwsze z nich dotyczą liczby i rozmieszczenia Polaków na Śląsku. Są to przeważnie dziewiętnastowieczne opisy Śląska, autorzy ich podają między innymi język ludności, z którą się stykali. Do tej kategorii prac zaliczyć także należy urzędowe dane, opisujące stosunki na Śląsku. Drugi rodzaj źródeł to oficjalne statystyki pruskie. Autorzy większości źródeł pierwszego typu, w przeważającej części przedstawiciele niemieckich warstw wyższych, starali się przede wszystkim wykazać wzrost zasięgu języka niemieckiego, zakładając, że oznacza to jednocześnie wzrost zasięgu narodowości niemieckiej. Dlatego też znajomość języka niemieckiego przedstawiali często w świetle lepszym, niż to w rzeczywistości miało miejsce.
Polityce germanizacyjnej władz pruskich towarzyszyło wydawanie licznych prac, propagujących najlepsze sposoby germanizacyjne Ślązaków.    
             Dorobek badań niemieckich w XIX w. jest bardzo bogaty, za to polski przedstawia się dość ubogo, na co wpływ miała ówczesna sytuacja polityczna. Był to okres, gdy w Polsce niewiele interesowano się polskością Śląska, a lud śląski w walce z wynaradawiającą polityką niemieckich władz był zdany na własne siły. Zagadnienie granicy językowej i narodowościowej na Śląsku stało się obiektem prawdziwego zainteresowania ze strony polskiej dopiero w XX w., zwłaszcza po I wojnie światowej, kiedy Polska odzyskała niepodległość i powstał poważny problem granicy państwowej polsko – niemieckiej. Największy jednak wzrost liczby polskich opracowań i wszelkiego rodzaju publikacji dotyczących Śląska, a więc i granicy językowej, nastąpił po zakończeniu II wojny światowej, kiedy to Śląsk w całości znalazł się w granicach Polski.      
            

                                                        Walka z polskością

             Władze pruskie szybko postanowiły zmienić polski charakter nowo zdobytej prowincji. Już w czasie wojen prowadzonych na Śląsku i o Śląsk wydany został nakaz, by zatrudniano w szkołach na Górnym Śląsku jedynie nauczycieli, którzy oprócz polskiego, władali także językiem niemieckim. Problemem było jednak znalezienie odpowiedniej liczby takich nauczycieli (w powiecie bytomskim było ich zaledwie dwóch). Po wojnach rozpoczęto wzmożoną akcję germanizacyjną, która jednak nie przyniosła spodziewanych efektów. Wydano liczne zarządzenia, między innymi w 1763 roku o wprowadzeniu języka niemieckiego we wszystkich szkołach podstawowych oraz w 1764 roku nakazujące, „iż wszystkich nauczycieli, którzy nie rozumieją po niemiecku, należy złożyć z urzędu w przeciągu 6 tygodni do 2 miesięcy i zastąpić innymi, mającymi przepisane kwalifikacje, a to pod karą 50 talarów dla dominiów i pod karą usunięcia z funkcji dla proboszczów.”[1]
            Podobnie jak nauczycieli, restrykcje dosięgły także księży. Edykt króla Fryderyka II Hohenzollerna z 1764 roku głosił: „Na Górnym Śląsku wielu jest katolickich proboszczów, którzy wcale po niemiecku nie umieją, a nasza Najwyższa Intencja ku temu zmierza, aby język niemiecki na Górnym Śląsku rozpowszechnić. Chcemy przeto, aby przez ustanowienie dzielnych nauczycieli, którzy po polsku i niemiecku umieją, młodzież więcej w niemieckim, niż w polskim języku się wprawiała. Aby zaś cel ten w zupełności osiągnąć można, niniejszym postanawiamy i nakazujemy, podając to bezzwłocznie do publicznej wiadomości, w Waszej diecezji żądać od całego katolickiego duchowieństwa Waszego obwodu w Naszym Najwyższym Imieniu, ażeby wszyscy w urzędzie duszpasterskim znajdujący się duchowni, którzy nie umieją po niemiecku i nie mogą ani mówić, ani czytać, ani pisać w tym języku, natychmiast przyłożyli się do nauczenia tego języka i nauczyli się go koniecznie w ciągu jednego roku. W przeciwnym razie niech przygotują się na złożenie z urzędu.”[2] W 1789 roku w szkołach ewangelickich wprowadzono przepis, że w miejscowościach, zamieszkałych przez Polaków i Niemców, nauka w szkołach odbywać ma się w języku niemieckim. Wprowadzono też premie dla nauczycieli i księży, odznaczających się gorliwością w nauczaniu języka niemieckiego. 
             Zarządzenia o nauce języka niemieckiego w szkołach podstawowych miały na celu – jak to w nich powszechnie podkreślano – podniesienie ogólnego poziomu kultury i wykształcenia. Faktycznie jednak Fryderyk II niezbyt dbał o rozwój oświaty i szkolnictwa, zwłaszcza jeśli chodzi o lud, o czym świadczy edykt z 1765 roku, w którym zarządził: „[...] synom chłopów, karczmarzy, zagrodników i innego gminu ludziom nie wolno w ogóle studiować [...]”.[3] Choć w Prusach, w tym też na Śląsku, obowiązywał przymus szkolny, był on realizowany tylko częściowo. Największym problemem był obowiązek płacenia za naukę, na co wielu rodziców nie było stać. Zły był także poziom nauczycieli, jak i budynków szkolnych.[4] Dbać mieli o nie pan feudalny i proboszcz, niestety nie zawsze im na tym zależało. Tak więc około 1770 roku ponad połowa dzieci nie uczęszczała do  szkół.                        
            Przymus szkolny miał służyć na Śląsku umacnianiu niemczyzny. Nie osiągnięto tego celu w pełni, i to z powodu wspomnianej fikcyjności przymusu, jak i dlatego, że mimo licznych nakazów w wielu szkołach, najwięcej na Górnym Śląsku, panował jeszcze przez szereg lat język polski. Nie miał kto zresztą uczyć języka niemieckiego, niewielu było chętnych do podjęcia zawodu nauczycielskiego. Nauczyciele, utrzymywani przez gminy albo przez właścicieli ziemskich, byli niezwykle nisko wynagradzani. Gminy polskie zatrudniały tych, którzy potrafili porozumieć się z ich dziećmi. W 1801 r. założono w Opolu seminarium nauczycielskie, przeniesione po dwóch latach do Głogówka, mające na celu zwiększenie liczby nauczycieli znających język niemiecki. Metodą na niemieckie szkoły było posyłanie polskich dzieci do szkół prywatnych. W samym Opolu działały 3 takie szkoły, choć były one bezwzględnie prześladowane przez pruską administrację.[5] 
           Było o wiele więcej przeszkód, utrudniających plany germanizacyjne władz pruskich. Niechętni nauce języka niemieckiego byli feudalni panowie, na rękę był im fakt, że poddani nie znali języka używanego w urzędach i sądach, w których nie mogli szukać pomocy, nie znając języka urzędowego.[6] Wśród duchowieństwa było sporo księży znających tylko słabo język niemiecki, nie kwapili się oni do rezygnacji z dotychczas używanego języka polskiego. Tak więc na Opolszczyźnie, jak i na całym Górnym Śląsku w szkołach powszechnych nadal uczono po polsku. Języka niemieckiego uczyły się tylko te dzieci, którym rodzice chcieli zapewnić możliwość społecznego awansu. 
Osobną sprawę stanowił język, w jakim miała być nauczana religia. Kwestię tę pozostawiły władze do indywidualnego rozstrzygnięcia duchownym. Tak więc zasięg i stosowanie języka polskiego w nauczaniu religii były szersze niż przy nauczaniu innych przedmiotów, a linia tego zasięgu przebiegała w przybliżeniu od miejscowości Biała i dalej przez Smicz – Skorogoszcz (rejencja opolska) – Lewin Brzeski – Karłowice – Minkowice Oławskie – Namysłów – Szczodrów – Goszcz (rejencja wrocławska).[7]       
             Podobnie jak w oświacie, również w Kościele katolickim starano się wprowadzić język niemiecki, którego znajomość była warunkiem dostania się do stanu duchownego. Stopniowo zmniejszano liczbę nabożeństw i kazań w języku polskim, by prowadzić je po niemiecku wszędzie tam, gdzie tylko znalazło się kilku niemieckich mieszkańców. Polskie modlitewniki i śpiewniki zastępowano niemieckimi. W 1810 r. Fryderyk Wilhelm III wydał zarządzenie, zakazujące używania języka polskiego w czasie ewangelickich nabożeństw. Wszelkie nakazy władz zmierzające do zwiększenia udziału niemieckiego języka w życiu religijnym nie były dostatecznie gorliwie wykonywane. Sabotowali je nawet sami księża w trosce o religijne wychowanie młodzieży, świadomi, że trafić można do niej tylko poprzez język macierzysty. W 1811 r. rząd pruski przeprowadził odłączenie od diecezji krakowskiej dziekanatów bytomskiego i pszczyńskiego, co w 1821 r. potwierdził papież bullą „De salute animarum”.[8] 
           Również w innych dziedzinach władze pruskie starały się wzmocnić i upowszechnić znajomość języka niemieckiego. W 1764 roku wydano okólnik skierowany do starostów Górnego Śląska, w którym surowo żądano, by nie zatrudniano w majątkach tych spośród poddanych, którzy nie „rozumieją po niemiecku”; dziewczyną, które nie ukończyły 16-go roku życia, by nie udzielano zgody na małżeństwo, jeśli nie znały języka niemieckiego; poddanemu, który nie ukończył 20-go roku życia nie wolno było zaś ożenić się, „dopóki się po niemiecku nie nauczy.”[9] Inny z kolei edykt pozwalał obsadzać wolne działki ziemi wyłącznie niemieckim chłopom. Władze pruskie starały się jak najbardziej przeszkadzać, ograniczać kontakty polskiej ludności Śląska z sąsiednią Polską w każdym miejscu, również na polu religijnym, tak więc utrudniano organizowanie bardzo popularnych na Śląsku pielgrzymek do Częstochowy. W 1749 roku zakazano pruskim poddanym studiowania na zagranicznych uniwersytetach, co jeśli chodzi o Polskę, miało zerwać kontakty z Uniwersytetem Jagiellońskim w Krakowie. Jednak zakazu tego nie wprowadzono w życie. 
Germanizacji służyła również przeprowadzona przez Fryderyka II akcja kolonizacyjna, w rezultacie której osiedlono na Śląsku kilkanaście tysięcy niemieckich kolonistów, przy czym kierowano ich głównie na tereny o przewadze ludności polskiej.[10] Dość dużą rolę w zniemczaniu przypisywano wojsku, do którego powoływano coraz więcej młodych mężczyzn. 
           Wielką rolę w propagowaniu i umacnianiu niemczyzny na Górnym Śląsku odgrywał przemysł, a zwłaszcza jego w większości niemiecka administracja. Sprowadzano fachowców z Niemiec, zwłaszcza w hutach. Robotnicy marzący o lepszych stanowiskach i o awansie musieli uczyć się języka niemieckiego. W szkole górniczej w Tarnowskich Górach i w hutniczej w Królewskiej Hucie uczono po niemiecku. Jedynie w kopalniach nadal więcej było Polaków i nawet specjaliści z Niemiec musieli porozumiewać się po polsku. Napływ niemieckich fachowców i pracowników administracji przemysłowej zwiększał liczbę elementu niemieckiego i oczywiście sprzyjał postępom germanizacji. 
            Wszystkie te działania sprzyjały wzmacnianiu niemczyzny na Śląsku, rugowanie polskiego języka przynosiło pewne efekty, zwłaszcza na Dolnym Śląsku. Inaczej sytuacja wyglądała na Górnym Śląsku, tak więc także w północnej Opolszczyźnie, gdzie rezultaty akcji germanizacyjnej okazały się nieznaczne; była to zasługa przede wszystkim szerokich mas polskiej ludności. Ludność, zwłaszcza wiejska, broniła zdecydowanie swojego polskiego języka zarówno w szkole, jak i w kościele. Nie posyłano dzieci do szkół, broniono pastorów i księży używających języka polskiego, uczęszczano na polskie nabożeństwa i posługiwano się nadal polskimi modlitewnikami i śpiewnikami.
Również w miastach zabiegi germanizacyjne nie zyskały poparcia mieszkańców. Rzemieślnicy i kupcy potrzebowali polskiego języka, utrzymując stosunki handlowe z polskimi mieszkańcami niektórych miast, czy wsi. W księgach cechowych używano polskiego języka, który zaczął wypierać wcześniej wprowadzony czeski. Wiele zarządzeń ogłaszano po polsku.
            W opinii niemieckiej język polski na Śląsku obok nielicznych obrońców miał bardzo licznych przeciwników. Języka polskiego nie uważano za wartość zasługującą na zachowanie, gdyż nie był językiem kręgów społecznych, jeśli można tak rzec, miarodajnych w życiu publicznym i państwowym.[11]
          Walka z językiem polskim znalazła swe odzwierciedlenie w ówczesnej publicystyce. Byli tacy, którzy ją popierali, nazywając język polski skażoną gwarą, określaną mianem: wasserpolnisch. Wielu było także obrońców polskiego języka, szczególnie pastorzy, którzy świadomi byli faktu, że tylko językiem macierzystym ludności Śląska, zwłaszcza Górnego, mogą wypełnić swój duszpasterski obowiązek; wielu podkreślało nawet wartość języka polskiego. Należeli do nich między innymi tarnogórski pastor, J. W. Pohle, J. S. Richter spod Pszczyny czy wrocławski pedagog J. G. Schummel, który ostrzegał swych rodaków: „ [...] liczne nazwy dolnośląskich miast są czysto polskie i kiedyś mówiono w takim dzisiaj całkowicie niemieckim Bolesławcu czy Jaworze tylko po polsku. Toteż nie zaczynajmy z śląskimi Polakami żadnego procesu: przed sądem historii przegramy go we wszystkich instancjach [...]”.[12] Główną rolę w dyskusji na temat śląskiego dialektu odegrał polski uczony Jerzy Samuel Bandtkie, który w swych pracach wskazywał na odwieczne związki Śląska z Polską w dziedzinie politycznej, prawnej, kulturowej oraz językowej i udowodnił ścisły związek śląskiego narzecza z polskim językiem, stwierdzając, że „polszczyzna polskiego Ślązaka jest polską i żadną inną”.[13]            
Znany historyk i poeta, Julian Ursyn Niemcewicz podróżując po Śląsku w 1821 r., z pewnym zdziwieniem pisał: „Gdyby nie mały przykomorek, pięć utkwionych w ziemię dzid i kilku kozaków, którym paszport mój do podpisania dawać musiałem, nie byłbym wiedział, że to granica. Wszystko po drugiej stronie, wszystko takie, jak u nas: taż sama mowa, strój, obyczaje, położenie kraju, wszystko świadczy, że Polska i Śląska jednem narodem...”[14] 
          Jeśli chodzi o pogranicze językowe, to akcja germanizacyjna na Śląsku spowodowała cofnięcie bardziej na wschód polsko – niemieckiej granicy językowej, a także likwidację bądź zmniejszenie rozmiarów polskich wysepek otoczonych niemiecką ludnością, jak również powstanie wysepek niemieckich w środowisku o przewadze polskiej. Wyniki te były jednak nieproporcjonalne do włożonych w akcję wysiłków władz pruskich, co było owocem odporności polskich mas ludowych na zakusy władz, dowód przywiązania do mowy i tradycji przodków. Tak było przede wszystkim na Górnym Śląsku, gdzie w końcu XVIII wieku było 72% Polaków. Na tym terenie większość niemiecka była jedynie w powiecie niemodlińskim i w okolicach Prudnika. Istniało też kilka niewielkich niemieckich wysepek, powstałych w wyniku kolonizacji frydercjańskiej. Mieszkańcy ich, otoczeni polską ludnością, szybko ulegali polonizacji.            
             Inaczej sytuacja przedstawiała się na Śląsku Dolnym, mocno już zgermanizowanym, gdzie jednak pod koniec XVIII wieku było 29% ludności polskiej. Mieszkała ona głównie we wschodniej części kraju, w powiatach: kluczborskim, namysłowskim, sycowskim i w okręgu międzyborskim. Najsilniejszy polski ośrodek stanowił powiat kluczborski. Jeszcze pod koniec pierwszej połowy XIX wieku ludność polska liczyła w tym powiecie 91%. Polacy przeważali również w północnych częściach powiatu brzeskiego, oławskiego i wrocławskiego oraz w południowo – wschodniej części powiatu oleśnickiego. Mniej liczne wysepki polskie znajdowały się wokół Wrocławia, we wschodniej części powiatu milickiego oraz na wielkopolskim pograniczu powiatów kożuchowskiego i zielonogórskiego.
Największe straty polskości nastąpiły w okresie od lat czterdziestych do sześćdziesiątych XIX w., tzn. do tej daty, z której pochodzi przedostatni spis ludności (1861 r.). Znów należy podkreślić, że straty polskości , jakie miały miejsce w tym czasie, nie były proporcjonalne w stosunku do włożonego w germanizację wysiłku. Obejmowały one przede wszystkim podobnie jak poprzednio tereny północnych powiatów Dolnego Śląska. Jednak różnica pomiędzy linią graniczną z pierwszej połowy XIX w. a przebiegiem jej w latach sześćdziesiątych jest znaczna. Nie pogłębiana świadomość przynależności narodowej, rozwijające się w obliczu naporu germanizacji poczucie bezsiły wobec administracji i współdziałającej z nią wielkiej własności niemieckiej osłabiły opór polskiej ludności Śląska.[15]
Nawet historycy niemieccy przyznać musieli, że na odcinku południowym, górno-śląskim, granica miała niezwykle trwały charakter i pozostała niemal nienaruszona. Trudno odpowiedzieć, czy wpływ na to miała bliskość Wrocławia, w którym przeważał żywioł niemiecki, czy też na południu ludność polska mieszkała w bardziej zwartej masie.[16]W całości na Śląsku pod panowaniem pruskim liczba polskiej ludności wynosiła w końcu XVIII wieku (1787) około 400 tys., co stanowiło 23%.[17]     
          Przykładowa grafika

 

 

                                                           W obronie polskości

 

         Zmiany ludnościowe, szczególnie żywe ruchy migracyjne, napływ ludności z okręgów rolniczych do ośrodków przemysłowych, pociągnęły za sobą pewne zmiany w strukturze narodowościowej, a więc także i w strukturze językowej Śląska. Napływ ludności wiejskiej do miast, bardziej już zniemczonych, pomnażał w nich liczbę ludności polskiej. Z drugiej jednak strony rozwój przemysłu spowodował napływ niemieckich fachowców.         
          Przede wszystkim zaś działał nadal energiczny nacisk germanizacyjny w wielu dziedzinach życia. W szkolnictwie powszechnym władze starały się zaprowadzić w nauczaniu prawie wszystkich przedmiotów język niemiecki. Radca rejencji opolskiej Benda, stawiał tę sprawę zarówno bardzo wyraźnie, jak i obłudnie, pisząc w 1820 roku: „Język niemiecki to wrota do kultury dla polskiego, obecnie niemieckiego ludu. Nie jest ani tendencją władz państwowych ani też życzeniem Ślązaków, aby mowa (górnośląska) przekształciła się w język narodowy”.[18]
Wrocławska Komisja Wyznań nakazała w roku 1832, aby nie wydawać świadectw maturalnych uczniom, którzy nie opanowali języka niemieckiego. Dążono do usunięcia polskich podręczników (pochodzących przeważnie z Królestwa Polskiego), zastępowano je dwujęzycznymi lub wyłącznie niemieckimi. W tym samym roku władze rejencji wrocławskiej wydały inspektorom szkolnym następujące polecenie: „Niniejszym poczuwamy się do obowiązku wezwać do poważnego zajęcia się tym, aby wszystkie dzieci w szkołach doprowadzić zarówno do całkowitego zrozumienia języka niemieckiego, jak i do biegłości w mowie i piśmie”.[19] 
Wysiłki germanizacyjne napotykały szereg przeszkód, bo ich wyniki były mierne. Pisze pewien niemiecki autor: „Górny Śląsk jest już od przeszło stu lat pruski i rząd uczynił wszystko, co tylko było możliwe dla wprowadzenia niemieckiej mowy; a przecież widzimy, że właściwie cała prowincja jest nadal polska.”[20] Często rezultat wysyłania niemieckich nauczycieli o ograniczonych możliwościach do polskich szkół był taki, że nauczyciel nauczył się języka polskiego, a nie dzieci niemieckiego.          
          Opór polskiej ludności przeciwko wprowadzaniu języka niemieckiego zmuszał czasem władze pruskie do pewnych ustępstw. W roku 1826 rejencja opolska wydała zarządzenie, wprowadzające obowiązek kształcenia uczniów zarówno w niemieckim, jak i polskim języku. Dalsze ustępstwa wprowadziły język polski do zakładów kształcenia nauczycieli.
Rejencja wrocławska zgodziła się na włączenie języka polskiego do programu lekcji ewangelickiego proseminarium w Wołczynie (1851 r.) i seminarium nauczycielskiego w Kluczborku (1858 r.), powstałego po likwidacji placówki w Wołczynie.[21]  W całej rejencji wprowadzono język polski do tzw. nauki konfirmacyjnej, do szkół i seminariów nauczycielskich.[22]          
           Od 1850 roku 34 szkoły elementarne w powiecie sycowskim zyskały status polskich, tzn. takich, w których mówiono po polsku, 2 – status szkół czeskich oraz 14 polsko – niemieckich. W 3 szkołach elementarnych w samym Sycowie uczono po niemiecku. Ta sytuacja uległa zmianie w 1872 r., kiedy na terenie powiatu sycowskiego działało 12 szkół polskich, 2 czeskie, 21 polsko – niemieckich, 13 wiejskich niemieckich, a w Sycowie 3 miejskie niemieckie.[23]           
           Walka o polskość toczyła się również w kościele. Starano się zmniejszyć liczbę polskich nabożeństw, usuwano polskich księży katolickich i pastorów ewangelickich, zastępując ich niemieckimi. Jednak ludność broniła swych proboszczów i pastorów, używających polskiego języka, broniła polskich nabożeństw, bojkotowała niemieckie. Wnoszono też do władz państwowych i kościelnych petycje i memoriały w obronie ojczystego języka. Jednym z zasłużonych obrońców polskiego języka był chłop ze wsi Laskowice w powiecie oławskim, Jerzy Treska. Doprowadził całą wieś do napisania petycji i doręczył ją osobiście. Prześladowano go za to, ale on na jednym z przesłuchań oświadczy: „Moim ojczystym językiem jest język polski i chociaż znam język niemiecki jak większość tutejszych Polaków, słowo Boże w języku polskim jest dla mnie bardziej zrozumiałe i bliskie.”[24]
Dążąc do złamania oporu polskiej ludności, władze sięgały nieraz do brutalnych metod i środków. We wsi Miedary w powiecie namysłowskim w 1834 roku silny oddział żołnierzy wdarł się siłą do okupowanego przez mieszkańców kościoła i wypędził z niego ludzi.Broniono języka ojczystego w każdym miejscu. Zasłużył się tu szczególnie Jerzy Samuel Bandtkie, nauczyciel szkół wrocławskich, późniejszy profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej. Zorganizował on w Krakowie ośrodek badań naukowych nad Śląskiem. Służyła temu biblioteka bogato przezeń wyposażona w śląskie druki. Przyjrzyjmy się rezultatom tych językowych zmagań. Według oficjalnych danych władz pruskich procent ludności polskiej wynosił w 1828 roku w poszczególnych powiatach i miastach:      
                   
powiat:                                           %                                                                                         Kluczbork                           73,2                                                  Olesno                                                  91,2
Opole i miasto Opole                           76,8    
Strzelce Opolskie                                 94,4                   
Lubliniec                                               88,8   
Toszek – Gliwice i miasto Toszek       88,5
Bytom                                                   91,8
Pszczyna                                               94,3
Rybnik                                                  90,6 
Koźle                                                    72,2 
Prudnik                                                 49,7
                   
           W 1841 roku jedna z lipskich gazet potwierdziła te dane pisząc: „Nie ulega wątpliwości, że w większej części Górnego Śląska, w szczególności w powiatach Bytom, Koźle, Kluczbork, Niemodlin, Lubliniec, Opole, Pszczyna, Racibórz, Olesno, Rybnik, Strzelce Opolskie i Toszek – Gliwice cały lud nie tylko że jest polskiego pochodzenia, ale i dziś jeszcze w większej części mówi po polsku, i to przeważnie wyłącznie po polsku. Cała ludność owych 12 powiatów (nie licząc pojedynczych grup ludności polskiej w 4 pozostałych powiatach Górnego Śląska i w należących już do rejencji wrocławskiej powiatach: Wrocław, Brzeg, Milicz, Namysłów, Oleśnica, Oława i Syców, gdzie łączna liczba jej wynosi co najmniej 150 000) wynosi około 720 000 ludzi, z których przeszło 650 000 mówi wyłącznie po polsku.”[25] Według oficjalnych pruskich danych w latach dwudziestych XIX wieku w rejencji opolskiej w 219 kościołach wygłaszano wyłącznie polskie kazania, w 32 w języku polskim i niemieckim, w 162 wyłącznie po niemiecku. W tym samym czasie uczono w 199 szkołach powszechnych po niemiecku, w 282 w języku polskim i niemieckim, w 132 tylko po polsku.                                       
           Dużą wartość poznawczą ma relacja Franciszka Anielewskiego, który wybrał się w 1842 roku w podróż językoznawczą po Śląsku, a swoje obserwacje ogłosił w poznańskim „Tygodniku Literackim”. Autor pisze między innymi: „Zwiedzałem wioski wewnątrz tego obwodu i ucieszyłem się niemało, znajdując inny wcale stan rzeczy, jak dotąd pospolicie mniemano. Wymowa ludu po wsiach wyraźna, lecz zgrubiała, podobnie jak w Księstwie, miejscami jednak samogłoskę <A> czyściej wymawiają... Mowa w ogóle, o ile od ludu wymagać można, dość płynna i dźwięczna, germanizmy jeszcze tak rzadkie, że dziwić się istotnie należy, jak starania o zaprowadzenie języka niemieckiego pełzną na niczym.”[26] Z relacji Anielewskiego wynika, że ludność polska na Śląsku, tam gdzie nie uległa germanizacji, żyła w zamkniętych skupiskach, w których obowiązywał porządek społeczny o wielowiekowej metryce. Pruski system państwowy jak gdyby rozmijał się z tym porządkiem, co pozwalało na zachowanie swego rodzaju suwerenności wobec tego państwa (np. nieliczenie się z urzędowymi niemieckimi nazwami miejscowości).[27]   
          Interesujące naświetlenie  stosunków językowych w powiecie kluczborskim daje szczegółowy wykaz elementarnych szkół ewangelickich w diecezji kluczborskie sporządzony w 1850 r. przez superintendenta E. Kerna, wymienia 40 szkół diecezji z powiatu kluczborskiego oraz 7 z powiatu oleskiego. W uwagach dotyczących szkoły miejskiej w Kluczborku, liczącej 419 dzieci, autor wyjaśnia: „Dzieci początkowo mówiące po polsku na przedmieściach niewiele używają tego języka, uczą się razem z niemieckimi dziećmi i wkrótce mówią po niemiecku, a gdy po konfirmacji opuszczają szkołę, są już całkiem zgermanizowane.[28]                     
           Stosunki językowe w drugiej połowie XIX w. stały się przedmiotem wielu omówień i krytyk. Podstawowym materiałem źródłowym dotyczącym tej kwestii w drugiej połowie   XIX w. są dane statystyczne. Ważny jest fakt, że po przeprowadzeniu spisu w 1861 r. władze zaniechały na blisko 30 lat wszelkich spisów narodowościowych obywateli państwa niemieckiego. Dopiero w spisie z 1890 r. pojawiła się niespodziewanie rubryka: „Język ojczysty”. Należy wspomnieć, że podczas spisów w 1858 i 1861 r. władze wahały się jeszcze, czy za podstawę w ustalaniu narodowości przyjąć trzeba język czy pochodzenie.[29] Według danych dotyczących 1861 r. ludność polska w rejencji opolskiej stanowiła 59,1% (665 865) ogółu ludności, w tym w powiecie pszczyńskim 89,9%, w strzeleckim 89,3%, w kluczborskim 73,0%, w niemodlińskim 11,1%, w głubczyckim jedynie 2,3%. Na terenie rejencji wrocławskiej w powiecie sycowskim było wówczas 55,7% Polaków, w powiecie namysłowskim zaś 52,4%.[30] Jeśli chodzi o spis z 1890 r., to w powiecie namysłowskim element polski zmniejszył się od 1861 r. z 52,4%  do 40%, w sycowskim zaś z 55,7% do 47,9%. Według niemieckich danych w 1890 r. na terenie powiatu namysłowskiego Polaków było 37,6%, na terenie sycowskiego – 45,3%. Spadek o 12,4 czy 7,8% oznaczał niewątpliwie bardzo znaczny ubytek ludności polskiej. W 1891 r. w szkołach powiatu namysłowskiego było 54,9% dzieci mówiących po polsku, w sycowskim z kolei 61,0%. Wyniki statystyk z lat 1890 – 1910 pokazują, że zwłaszcza na terenie Górnego Śląska pomimo wszelkiego nacisku ze strony władz, procent Polaków nie tylko nie maleje, lecz nawet rośnie. W spisie z roku 1910 przebieg granicy językowej wykazywał niepowodzenie polityki germanizacyjnej, gdyż od 1890 r. nie nastąpiły niemal żadne zmiany.[31]       
          Powyższe rozważania pozwalają wysunąć pewne wnioski, odnoszące się do zagadnienia granicy językowej północnej Opolszczyzny i polskości Śląska w XIX w. Według wszystkich powyższych danych podstawowa część polskiej ludności nie uległa germanizacji. Stosunkowo największe straty polegały głównie na przesunięciu się zachodniej granicy zasięgu polskości na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie, a tym samym zbliżeniu się tej granicy do naszego regionu. W ciągu XIX w. na Śląsku germanizacja dała nieproporcjonalne wyniki w stosunku do włożonego wysiłku. Niewątpliwie dalsze prace historyków powinny pójść w kierunku jeszcze dokładniejszego ustalenia stanu liczebnego i rozmieszczenia ludności polskiej.  
Przykładowa grafika

[1] K. Popiołek, Historia Śląska od pradziejów do 1945 roku, Katowice 1972, s.122.

[2] Tamże, s.122.

[3] Tamże, s. 123.

[4] M. Lis, Górny Śląsk. Zarys dziejów do połowy XX wieku, Opole 2001, s. 65.

[5] K. Popiołek, Śląskie dzieje, Warszawa – Kraków 1976, s. 137.

[6] Historia Śląska, t. II (1763-1850), cz. I (1763-1806), red. W. Długoborski, Wrocław – Warszawa –            Kraków 1966, s. 407.

[7] Historia Śląska, t. III (1850-1918), cz. I (1850-1890), red S. Michalkiewicz, Wrocław – Warszaw –       Kraków – Gdańsk 1976, s. 466-467.

[8] A. Galos, Polskość Śląska w świetle niemieckich materiałów statystycznych, w: Szkice z dziejów Śląska, t. II, red. E. Maleczyńska, Warszawa 1956, s. 11.

[9] K. Popiołek, Śląskie dzieje, Warszawa – Kraków 1976, s. 137.

[10] M. Lis, Górny Śląsk. Zarys dziejów do połowy XX wieku, Opole 2001, s. 67.

[11] Historia Śląska, t. II (1763-1850), cz. II (1806-1850), red. M. Michalkiewicz, Wrocław –Warszawa –         Kraków 1970, s. 153.

[12] Historia Śląska, t. II (1763-1850), cz. I (1763-1806), red. W. Długoborski, Wrocław – Warszawa –        Kraków 1966, s. 418.

[13] Tamże, s. 420.

[14] A. Galos, Polskość Śląska w świetle niemieckich materiałów statystycznych, w: Szkice z dziejów Śląska, t. II, red. E. Maleczyńska, Warszawa 1956, s. 9.

[15] Tamże, s. 17.

[16] Tamże, s. 16.

[17] K. Popiołek, Śląskie dzieje, Warszawa – Kraków 1976, s. 142.

[18] K. Popiołek, Historia Śląska od pradziejów do 1945 roku, Katowice 1972, s. 172.

[19] Tamże, s. 173.

[20] Tamże, s. 173.

[21] Historia Śląska, t. III (1850-1918), cz. I (1850-1890), red S. Michalkiewicz, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1976, s. 466.

[22] J. Domagała, Polska ludność ewangelicka w powiecie sycowskim w latach 1848-1920, Wrocław 1977, s. 283.

[23] Tamże, s. 171-178.

[24] K. Popiołek, Śląskie dzieje, Warszawa – Kraków 1976, s. 177.

[25] K. Popiołek, Historia Śląska od pradziejów do 1945 roku, Katowice 1972, s. 178.

[26] M. Pater, Polskie postawy narodowościowe na Śląsku w XIX wieku, cz. I (do 1870), Wrocław –         Warszawa 1979, s. 16.

[27] Tamże, s. 17.

[28] Tamże, s. 121.

[29]A. Galos, Polskość Śląska w świetle niemieckich materiałów statystycznych, w: Szkice z dziejów Śląska, t. II, red. E. Maleczyńska, Warszawa 1956, s. 23. 

[30] M. Pater, Polskie postawy narodowościowe na Śląsku w XIX wieku, cz. I (do 1870), Wrocław –         Warszawa 1979, s. 119.

[31] A. Galos, Polskość Śląska w świetle niemieckich materiałów statystycznych, w: Szkice z dziejów Śląska, t. II, red. E. Maleczyńska, Warszawa 1956, s. 28-37.